Jak wiecie to nie pierwszy mój wyjazd na Węgry, ani nasz pierwszy rodzinny wyjazd w tamtym kierunku. Jeśli nas czytacie regularnie, to wiecie, że zazwyczaj wynajmujemy mieszkania za granicą. Tym razem zdecydowaliśmy się na pobyt w hotelu. Wiadomo, majówka co roku jest zimna, chcieliśmy zatem zapewnić sobie atrakcje na bardziej deszczowe dni. Okazało się, że przez cały nasz pobyt temperatura oscylowała w okolicach 30 stopni. Nie zmienia to faktu, że chyba jednak potrzebowaliśmy takiego bardziej hotelowego i leniwego wyjazdu. Wróciliśmy z naładowanymi słoneczną energią akumulatorami.
gdzie byliśmy?
Naszą przygodę z Węgrami rozpoczęliśmy od rodzinnego podboju stolicy w ubiegłym roku. Odwiedziliśmy wtedy również jeden z kurortów. Tym razem wybór padł na oddalony o 8h od Warszawy Miszkolc. Mimo, że my nie pokonujemy tej trasy na raz, gdyż dwa razy po drodze zatrzymujemy się u naszych krewnych, to odległość też była krytycznym czynnikiem wyboru miejsca. Drugim był właśnie hotel przyjazny naszej rodzinie, który udało nam się tam znaleźć.
dlaczego ten hotel?
Szukaliśmy miejsca przyjaznego rodzinom i właśnie takie miejsce udało nam się znaleźć. Muszę przyznać, że trudno wskazać jakieś minusy tego miejsca. W pakiecie mieliśmy nocleg w domku, śniadania, dostęp do ogromnego placu zabaw na dworze, do sali zabaw, siłowni i basenów termalnych. To wszystko znajdowało się na terenie ośrodka. Dodatkowo płatny jest tor gokartowy czy wypożyczenie rowerów. Lubię, jeśli hotelowe „atrakcje” mają coś specjalnego, wyjątkowego i tu właśnie tak było tutaj.
Mieszkaliśmy w drewnianym domku (jedno piętro), gdzie do dyspozycji był ekspres a codziennie dostawaliśmy do niego 4 kapsułki kawy. W Polsce zdarzało nam się dostać ekspres bez kapsułek lub np. 2 kapsułki na cały pobyt.
Śniadania były wyjątkowe. Oprócz standardowej oferty hotelowej, był wielki stół ze świeżymi owocami i warzywami, a także możliwość samodzielnego przyrządzania sobie soków ze świeżych produktów, duży wybór dań bezglutenowych czy bez laktozy a także coś dla ćwiczących (koktajle białkowe czy ciasta paleo).
Plac zabaw, o którym pisałam, to ogromna instalacja, gdzie chłopcy mogli zjeżdżać na oponach, strzelać piankowymi kuleczkami, skakać na trampolinach, wspinać się, ścigać się na jeździkach i wspinać po drabinkach.
Na basen chodziliśmy codziennie, temperatura wody była idealna.
co poza hotelem?
Byliśmy przygotowani an gorszą pogodę i wcześniej zaplanowaliśmy kilka wycieczek. Pogoda zachęcała do kąpieli i pobytu na dworze, ale kilka miejsc odwiedziliśmy.
Zoo
W Miszkolcu (ok. 20-30 minut od hotelu), znajduje się duży ogród zoologiczny. Mam wrażenie, że nasi południowi sąsiedzi raczej korzystają z naturalnych uwarunkowań terenu i nie betonują terenów. Zoo w Miszkolcu (podobnie jak to w Ostrawie, które odwiedziliśmy w tamtym roku) to bardziej parki, z mnóstwem drzew, budkami dla ptaków, ścieżkami edukacyjnymi i oczywiście zwierzakami.
W ogrodzie są place zabaw i miejsca na mały piknik czy odpoczynek.
baseny termalne w jaskiniach wapiennych
Jeden dzień spędziliśmy również na basenach, które są bardzo blisko hotelu. Są to wyjątkowe baseny, których część ulokowana jest w wapiennych jaskiniach. Na terenie znajduje się też spory kompleks odkrytych basenów.
Tu jednak nie doceniliśmy majowego słońca. Mimo zużycia praktycznie całych butelek preparatów słonecznych i tak nie udało się uniknąć lekkiego spieczenia rąk czy stóp (każdy z nas inaczej spędzał czas i inaczej się opalił :)).
wycieczka kolejką wąskotorową
To chyba była największa atrakcja dla chłopków. Kolejka odjeżdża z Miszkolca, my wybraliśmy jako miejsce docelowe Lilafured. Podróż trwała około 30 minut i prowadziła malowniczą trasą przez park narodowy. Kurort położony jest nad jeziorem. Można wypożyczyć łódki i przepłynąć się po jeziorze. W okolicy są dwie jaskinie – niestety zachwycona węgierską pogodą nie pomyślałam o wzięciu cieplejszych ubrań i musieliśmy zrezygnować z wizyty. W Lilafured jest też piękny hotel otoczony jeszcze piękniejszym ogrodem. To trzeba zobaczyć, są tam małe jaskinie, wodospad, piękna roślinność. Ogród był scenografią dla wielu filmów, jest tam też plac zabaw. W tym miejscu spędziliśmy najwięcej czasu.
co dalej?
To na pewno nie nasza ostatnia podróż na Węgry. Szukam kolejnych miejsc do odwiedzenia. Może macie jakieś kolejne miejsca do polecenia?
No Comments